Dodano:04 May 2008 15:32 Elana Toruń - Kaszubia Kościerzyna 1:2 (1:2) 0:1 Wysiecki, 0:2 Grzywacz, 1:2 Cieśliński
Rozegranie dwóch dobrych spotkań z rzędu przerasta chyba możliwości piłkarzy toruńskiej Elany.
Przypomnijmy, że w środę podopieczni Wiesława Borończyka, po niezłym występie, pokonali na wyjeździe Mieszko Gniezno 2:0. Cóż z tego, skoro wczoraj znów stracili punkty na własnym boisku. Po, momentami kompromitującej grze, ulegli Kaszubii Kościerzyna 1:2 (1:2). Tylko niewielkim wytłumaczeniem dla zespołu może być absencja Marcina Wróbla (pauzował za kartki) oraz fakt, że Jarosław Maćkiewicz, z powodu pierwszej komunii córki Michaliny, pojawił się na boisku dopiero w drugiej połowie. Nieobecność Wróbla spowodowała, że nieźle grający w Gnieźnie na środku pomocy Bartłomiej Kowalski musiał tym razem wystąpić na lewej obronie, a w drugiej linii zastąpił go Mariusz Kryszak. Spotkanie rozpoczęło się od dwóch strzałów z dystansu torunian: Mateusza Nowaczyka i Kryszaka oraz minimalnie niecelnej "główki" Adama Cieślińskiego. Znacznie bardziej skuteczni byli jednak goście. W 16. min, po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Michała Drzymały, stojący tyłem do toruńskiej bramki Adrian Wysiecki, strzałem głową przelobował Kamila Woźniaka. Po kolejnej akcji Kaszubów było 0:2. Piłkę, z prawej strony, znów dogrywał Drzymała, a nadbiegający Tomasz Grzywacz z bliska wepchnął ją do siatki. Dziesięć minut później, w kontrowersyjnych okolicznościach, miejscowi strzelili gola kontaktowego. Jeden z zawodników Kaszubii leżał na boisku, ale Grzegorz Grzebel nie wybił piłki poza linię boczną, tylko dośrodkował ją w pole karne, gdzie Cieśliński strzałem głową pokonał bramkarza przyjezdnych. - Nie można zawsze wybijać futbolówki, gdy piłkarz rywala leży na boisku i symuluje uraz - tak komentował tę sytuację trener Borończyk. - Taka gra nie ma żadnego sensu. Torunianie przed przerwą powinni doprowadzić do remisu, ale dogodnych sytuacji nie wykorzystali: Robert Warczachowski, Wojciech Świderek i Nowaczyk. Krótko po zmianie stron niewiele brakowało, a Kaszubia zdobyłaby trzeciego gola. Z rzutu wolnego strzelał Drzymała, ale trafił w poprzeczkę. Gospodarze próbowali doprowadzić do remisu, ale w ich grze panował chaos i brak koncepcji, a w takim przypadku zdobycie choćby jednej bramki graniczy z cudem. Z dystansu niecelnie strzelali Grzebel i Nowaczyk, a w 83. min Adam Młodzieniak z wolnego trafił w poprzeczkę. Torunianie przegrali więc w fatalnym stylu i nic dziwnego, że kibice pożegnali ich gwizdami. - Najlepszym komentarzem do tego meczu niech będzie milczenie - stwierdził trener Elany. (rk) |