Wyjazd do Rypina (Sezon 2003/04)
Na wyjazd do Rypina wybralismy sie w 48 dobrej bandy (autokar-34 plus auta).
Droga na mecz mija spokojnie. Na miejscu czekają juz na nas psy i wprowadzają
nas na stadion.W pierwszej połowie nie prowadzimy dopingu mamy tylko flage na płot
Elanowcy i machamy 9 flagami na kijach, nic godnego uwagi w tej cześci meczu się
nie dzieje. W drugiej połowie kilku miejscowych kozaczy zza policji,
przeganiamy ich i dochodzi do szarpaniny z psami, kilka minut później psy
chciały zawinąć jednego od nas jednak wszyscy ostro się stawiamy i dochodzi
do drugiego ostrego starcia z policją. Do końca meczu spokój. W 2 cześci
troche dopingujemy nasz zespół a piłkarze po meczu dziękują nam za doping.
W drodze powrotnej mamy eskorte do Golubia-Dobrzynia, dalej jedziemy juz sami.
Auta pojechały przodem a autokar "kulał" się swoim tempem. Gdy auta
były już pod Toruniem do jednego z kierowców dzwoni Zawisza, mówią że jada
za autobusem ( ok 20 km przed Toruniem) i pytają się czy rozmówca jest w
autokarze. On odpowiada, że nie i że chcemy sie z nimi bić. Zeta jeszcze raz
pyta czy na pewno chcemy się z nimi bić? Odpowiada , że tak tylko niech
poczekają aż auta cofną się z Torunia i niech nie rozwalają autokaru.
Zawisza jednak wyprzedza nas w kilka aut, nasz kierowca nie chciał się
zatrzymać i jedzie dalej. Zetka sie zatrzymuję, czekają ze sprzętem i
wybijaja nam 2 szyby, po czym odpuszczają. Dzwonimy do nich z propozycją
napierdalania się na peryferjach Torunia w okolicach miejsca ich akcji, oni
jednak na to nie przystają i proponują walkę na trasie Toruń-Inowrocław
(trasa od drugiej strony miasta). My na to sie nie zgadzamy z powodu braku aut
(autokar był zniszczony). Tak wiec do niczego nie dochodzi. Szkoda, że Zawisza
nie przystał na nasze warunki tylko zaatakował nas ze sprzętem a wystarczyło
poczekać pięć minut i doszłoby do ciekawego starcia...